Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11
|
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum 11 stycznia 2007
to co zrozumiałam i zaczynam wierzyć
On nie wróci, bo umarł, a umarli nie wracają.
On nie tęskni, bo umarł a umarli nie tęsknią.
On nie kocha, bo umarł, a umarli nie czują nic.
Nie odpowie na list bo umarł, a umarli nie piszą listów.
Próbowałam potrząsać nim, żeby go obudzić,
ale on umarł, a umarli się nie budzą.
I saw him die. The rest is a delusion.
***
zrozumialam ze moja rola nie moze polegac na ciglym udowadnianiu czegos., prszeciez to oczywiste.
On juz nie chce zebym mu udowodnila prawdę. Moja Prawda jest klamstwem la niego, nie ma prawdy bo czy to, co ja mam za prawde jest prawda? powiem to dopiero przed smiercia jak bede pewna ze to sie nie zmienilo. Bo prawda sie nie zmienia. A moze sie zmienia? Moze wlasnie prawda jest tym co mamy za prawde a taka obiektywna nie istnieje w ogole. Tak, chyba tak wlasnie.
Postanawiam zyc.
Jak powiedziala mi emila : mysl o wszystkich o rodzinie o nas, tylko napewno nie o nim.
Jego kocham wiec pozwalam mu zyc, z wyborem jakiego dokonal.
Chcialam uczynic go szczesliwym, nie umialam, zrobilam cos wrecz przeciwnego, obysmy nie spotkali sie juz nigdy i oby byl szczesliwy beze mnie.,
Bardzo go kocham, ale nie mozey byc juz razem, czas pogodzic sie z tragedia, to dobrze ze nie zranie go ju nigdy.
Postanawiam umrzec.
tylko tak uwierzy ze kocham go naprawde i ze byl moim zyciem. Mysl o wszystich tylko nie o nim. Tylko ze on stal sie najwazniejsza osoba w moim zyciu, a oni, pozostali ktorych kocham i pozostali wazni, na wyciagniecie ręki, lecz "dotkliwe drudzy, niedotykalnie drodzy ze swoim spij pomin snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi", kaza mi spac zapomniec, zapomne, bo plakalam za Toba ale Ty tego nie widzisz, dla ciebie to nie byl placz, to klamstwo, wiatr dygot szyby obce sprawom ludzi.
jak nie moge w to uwierzyc jak to mozliwe bylismy ze soba tak blisko, a to wszystko tak nagle pryslo. To takie nienaturalne. Ze tego juz nie ma. widziec go i nie pocalowac i nie przytulic czuje sie jak bez polowy ciala bez polowy serca i gdy widze ta pasujaca druga polowe to chyba naturalne ze chce na nia wskoczyc i sie z nia polaczyc bo taka oderwana, rozerwana na pol sie wykrwawiam.
tak, probuje sie zaszyc. podaja mi nitki igly i srodki znieczulajace, ale dalej bede polową. Moze jakas cud technika sprawi mi kiedys proteze tej drugiej polowy. Z plastiku i sztuczną.
bylam gotowa oddac zycie za to zebys uwierzyl ze Cie kocham, ale moje zycie juz nic dla Ciebie nie znaczy.
u mnie milosc byla silniejsza niz strach i zal po tym co robieles kiedys,balam sie czy to nie wroci i wrocilo, u ciebie zal i strach zwycieza nad miloscia.
nie mam juz z kim rozmawiac tak jak rozmawialam z Toba. Tylko Ty chciales tego sluchac tylko dla Ciebie to bylo dobre madre i prawdziwe, teraz juz i dla Ciebie ni jest. a nawet nie wiem czy wogole to kiedykowliek uslyszales co mowilam, dlatego teraz pisze list ktorego nawet nie wysle.. dla kogo jest? dla bloga i dla pamietnika i dla mnie. juz jest nas 3.
Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził,
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.
I półprzytomny wstyd, że ona tak się trudzi,
to, co tłumione czyniąc podwójnie tłumionym
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:
ile więc było wcześniej nocy, gdy nie zwrócił
uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi
negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:
"Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził"?
Na wyciągnięcie ręki - ci dotkliwie drudzy,
niedotykalnie drodzy ze swoim " Śpij, pomiń
snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi".
I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził
toporniejszą tkliwością jej tkliwość: " Zapomnij.
Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził,
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi."
Stanisław Barańczak
"I feel certain that I am going mad again. I feel we can't go through another of those terrible times. And I shan't recover this time. I begin to hear voices, and I can't concentrate. So I am doing what seems the best thing to do. You have given me the greatest possible happiness. You have been in every way all that anyone could be. I don't think two people could have been happier till this terrible disease came. I can't fight any longer. I know that I am spoiling your life, that without me you could work. And you will I know. You see I can't even write this properly. I can't read. What I want to say is I owe all the happiness of my life to you. You have been entirely patient with me and incredibly good. I want to say that - everybody knows it. If anybody could have saved me it would have been you. Everything has gone from me but the certainty of your goodness. I can't go on spoiling your life any longer."
Miłość jest wtedy, kiedy nic staje się wszystkim. Kiedy skrawek wszechświata urasta do rangi absolutu bo kojarzy się z ukochaną osobą. Kiedy bogowie przestają być potrzebni, bo modlimy się do swojego zapatrzenia .Kiedy ciało ukochanej osoby staje się ołtarzem ,przy którym celebrujemy nabożeństwo. Kosmos rodzi się z każdym dotykiem i ginie z każdym rozłączeniem. Płoniesz a jest to najczystszy z ogni. Spalasz się w nim bez reszty i nie czujesz bólu ,bo rodzisz się na nowo. Kiedy gaśnie umierasz.
Wszystko się kończy. Wszystko przemija, zostaje wytartym wspomnieniem lub okazuje się kłamstwem. Jedynie życie w iluzji daje szczęście. Pozwala się łudzić, że jest inaczej niż naprawdę, że wszystko ma sens. Prawda zabija. Sztuka życia polega na przymykaniu oczu. Miłość to fatamorgana na pustyni życia. Poza bezgraniczną suszą nie ma nic. Za odwagę zostajemy ukarani ,za próbę kochania odrzuceni. Obumieramy dla miłości, jak ziarno, które chce się piąć ku słońcu, lecz okazuje się, że to kolejne emocjonalne samobójstwo. Spalamy się jak ćmy od płomienia świecy lub spadamy w otchłań strąceni pocałunkiem słońca. Miłość pozwala zapomnieć o śmierci, nigdy jednak jej nie przezwycięży. Tylko kłamstwo ma sens, jeżeli jest piękne i twórcze. Zapełniamy świat obrazami zrodzonymi w imaginarium, otaczamy się duchami, miraże przesłaniają pustynie. Lecz ta krucha skorupa pęka w końcu jak porcelana. Świat kończy się w każdej sekundzie i rodzi się na nowo w każdej chwili. Nosimy światy w sercach, zawieszeni pomiędzy nocą niebytu, a perspektywą bezistnienia. Śmierć jest przed nami i po nas. Nosimy w sobie nędzną teraźniejszość, nieuchwytną i nieokreśloną. Wieczność jest zimna i nieczuła. Prawda zdejmuje maskę, odsłania oblicze by nas unicestwić i wtedy umiera sama. Kłamstwo jest lżejsze do udźwignięcia. Isza zabiła mnie, Isza umarła, Isza była prawdą , Isza była kłamstwem. Odebrano mi moje kłamstwo. Oddajcie mi moje kłamstwo. Ja Adorion, utraciłem wiarę. Utraciwszy nieświadomość prawdy. Dobro, zło, prawda, kłamstwo, cnota, grzech, Co znaczą te słowa?! Nie wiem. Nic już nie wiem.
Mirosław Czyżykiewicz „Ave Inspira”
„ Kiedy cię spotkam ,co Ci powiem
że byłaś światłem moim Bogiem,
że szmat drogi już przemierzyłem
i byłaś wszędzie tam gdzie byłem
odległą gwiazdą w sztolni nocy
zachodem słońca ,snem proroczym
przestrzenią serca, której strzegłem
jak oka w głowie, dla tej jednej,
mądrej i pięknej ludzkim prawem
Ave