Archiwum 30 kwietnia 2005


kwi 30 2005 chor 2
Komentarze: 0

Że chciał mi powiedzieć już na początku już dawno (...) Że ja? Nie! To tylko gra pozorów. Zbyt duzo o mnie nie wiesz. Nie możesz powiedzieć mi kim jestem. Nie Ty. I nie mi. A zdziwiłbyś się, gdybyś poznał prawdę.... Myślisz że ją znasz? Znasz tylko swoją. Moją poznasz kiedyś. but well, i don't think u're unworthy... Tyle, że nie próbuj stawać mi na drodze. Bo zmierzam tam, dokąd Ty nigdy nie mogłeś pójść.

***

To dziwne, Ty się uśmiechasz. Smutno.. A ja wiem, co myślisz.

Możesz być lepszy. Mi to nie przeszkadza. Choć tylko wydaje Ci się, że jesteś. Ta dziwna satysfacja... Nie bronię Ci tego. Wręcz przeciwnie. Bądź lepszy, ja nie muszę. Mogę być najgorsza. Nie potrzebuję by ktoś to co robię docenił.

***

Też mi smutno. Znów zaczynam iść w dół. Wiem, że nie dam rady, za dużo tego. Ale nie zobaczą, jak płaczę. Nie mnie i nie oni. A on? Nie wrócił już tam, nie zobaczył serca. To dla niego już nie ważne. Miś tam jeszcze czeka. Trzyma serce, czeka. Coraz bardziej mu ciąży, czeka. To boli. Mnie nikt nie przytuli i misia już nikt.. To nikogo nie obchodzi. To nie ważne. Jestem sama, a im dłużej sama, tym silniejsza. Ja się nie poddam. Nie ja.. nie im.

Zobaczył.

***

Monolog: Wiesz, chociażby taki F. lał na kumpli, lał na wszystko, kiedy był ze mną. Może kiedyś będziesz kochał naprawdę, to zrozumiesz, że czyny, nie słowa są ważne.

Czy tak?

Nie mam już siły ani ochoty 'brać się w garść'. I co mi zostaje? Chciałam znaleźć sens, nie znalazłam. I obawiam się, że już nie znajdę. Nie chciałam przestać być dzieckiem, przestałam. Już naiwnie nie ufam i dręczą mnie obawy.

Psychoza, gdy na Ciebie patrzę, co chwilę zmieniasz się w szatana. Boję się tgo, co mi zrobiłeś i wciąż myślę, że Cię stracę. I każdego dnia tracę Cię naprawdę..

Nie mów już nigdy 'kocham', nie oszukuj! Już mam dosyć. Nie mydl mi i sobie oczu. Tak bardzo mnie okłamujesz, choć ja wiem,i Ty wiesz, że mówisz prawdę.

Nie chcę Ci ufać bo spełniają się wszystkie moje obawy. Wiem, jak umiesz kłamać, mimo że, jak ja, robisz to, gdy musisz. Ale kłamstwo to śmierć, zabiłeś mnie, choć wciąż żyję. Zyć nie chcę, ale przstać nie umiem.

Żegnaj. Chcę przestać Cię kochać choć nigdy mi się to nie uda. Ty teraz próbujesz przyszyć serce, choć mówisz, że cały czas je trzymał. Boli, jak kłujesz igłą.

***

Ja wiem. A jak coś wiem, to napewno. I jak zrobiłam to wtedy, tak zrobię i teraz. I udowodnię wam znów. I będzie jak wtedy. Niby pamiętacie, ale już zapomnieliście. Nie wiecie jeszcze, na co mnie stać. Udowodnię i sobie i wam. Kiedy przypominam sobie jak patrzyłam na wyniki... I to że niepozorna dziewczyna okazała się najlepsza. I byłam najlepsza choć wcale nie myślałam ani nie myślę, że jestem. Wiem jedno: moim celem jest udowodnić to, w co nikt naprawdę nie wierzy.

A wtedy? Nie cieszyłam się, nie czułam satysfakcji, bo nie o nią mi chodziło. Poprostu płakałam, płakałam tak mocno, jak nigdy wcześniej. Nie z radości bynamniej.

to był rok 2002, 3 lata później - to samo.

***

Ty mówisz: Chyba, że masz jakieś specjalne właściwości, w co nie wierzę.

A ja mówię: Uwierzysz.

***

I wiem że największą motywację i siłę do działania osiąga się, gdy chce się coś komuś udowodnić. I ja to zrobię.

starla86 : :
kwi 30 2005 chor 1 (ok2004)
Komentarze: 0

Jest noc i ja jestem w kościele. Jest ciemno, jedyne światło przy ołtarzu. Jest cicho i pusto, idę w stronę światła. I widzę ją po prawej stonie przy ławkach, oparta o brzeg jednj, podnosi się z posadzki, powoli. Odwraca wzrok, spostrzega mnie, widzi moje łzy i lęk, patrzy i mówi:

SC: Nie martw się mała, że nigdy nie miałaś i nie będziesz miała skrzydeł. Ja miałam i straciłam. A to boli bardziej... Chodź.

Md: Możesz życ przynajmniej pięknymi wspomnieniami. Ja nie mam żadnych i nigdy nie będę mieć.

SC: A Ty możesz żyć jeszcze piękniejszymi marzeniami - powiedziała i wyszłyśmy z kościoła. - Czym bowiem różnią się marzenia od rzeczywistości? Rzeczywistość jest pojęciem względnym.

Md: Może masz rację- powiedziałam. - Tak naprawdę to, co jest tu może być jednym wielkim złudzeniem.

SC: Wreszcie zrozumiałaś.

Md: Tak... chyba wiem.

SC: Jeśli zechcesz, sen może być Twoją rzeczywistością, a rzeczywistość snem. Nie zapominaj nigdy. Ktoś, kto tym wszystkim rządzi jest cudownym iluzjonistą.

(...)

Md: Dlaczego spadłaś?

SC: Może żeby porozmawiać z Tobą? A może tylko wydawało mi się, że wciąż chcę mieć skrzydła. (...) Kiedyś zauważysz, że każde wydarzenie w życiu ma swój sens.

To fr. z mojego ulubionego snu, w którym spotykam w kościele 'upadłego anioła'. Tak naprawdę to nie był sen. I od tego dnia zaczęłam spisywać swoje myśli w folderze w telefonie, który nazwałam Chor. Nie trudno domyślić się od czego ta nazwa.

starla86 : :